Listopad zrywa z drzew złote liście....

2015-11-09 14:20:06 (ost. akt: 2015-11-09 14:19:36)
Listopad zrywa z drzew złote liście....

Autor zdjęcia: Maria Olszowska

Przyroda powoli zamiera, przygotowując się do nadchodzącej zimy. Jesień staje się mglista i dżdżysta. Złote i brązowe liście lecą z drzew. Listopad wziął swoją nazwę właśnie od opadających liści.

Część drzew już wyłysiała, część pozbyła się liści tylko częściowo, ale niemało jest jeszcze drzew, które zachowały swoje listowie. Potężny dąb zbrązowiał i szumi uschniętymi liśćmi. Lipy też stały się brązowe, jednak nie od liści, a od ogromu brązowych orzeszków. Zielono-żółte liście trzyma wytrwale niejedna rozłożysta wierzba i smukła topola. Nadal zielenią się robinie (grochodrzewy). Jakże pięknie w tym pejzażu prezentują się buki ze swoimi złoto-brązowymi liśćmi. Te drzewa nie znoszą dużych mrozów, dlatego na zimnych Mazurach rośnie ich znacznie mniej niż na Warmii, której klimat jest łagodniejszy. Drzewa szpilkowe (np. sosna, świerk) są zimozielone. Swoje igły wymieniają po trosze co kilka lat, nie tracąc wszystkich naraz. Wyjątkiem jest modrzew, który zrzuca wszystkie swoje liście co roku. W listopadzie jego żółte, drobne szpilki wiszą wciąż na gałązkach. Niedawno klony były kolorowe, dzisiaj stoją nagie, a pod nimi ścielą się warstwowo opadłe liście. Wyłysiałe są jesiony, olchy, graby, dziko rosnące grusze i jabłonie. Część brzóz zachowała jeszcze złotą szatę. Na przydrożnej mirabelce chyboczą żółto-pomarańczowe owocki, które o dziwo przetrwały wcześniejsze przymrozki. Czerwienią się owoce na prawie nagich krzewach głogów i dzikich róż. Zaś na jarząbach (szwedzkim i pospolitym) między pojedynczymi liśćmi zwisają kiście czerwonych owoców, czekających na amatorów tych przysmaków. Kula zielonej jemioły zakończyła dojrzewanie swoich białawych nibyjagód. Niedługo zwabi nimi jemiołuszki, które z pewnością już do nas lecą z dalekiej północy. Jesień tak szybko umyka, że nawet się nie obejrzymy, jak wszystkie liście wylądują pod drzewami i krzewami. Ich opadanie przyspieszą listopadowe wiatry, które właśnie zaczęły dąć ze wzmożoną siłą. Rośliny, zanim pozbędą się liści, wcześniej zatrzymają wszystkie cenne dla siebie składniki. Opadła materia organiczna nie jest jednak spisana na straty. Martwą materią odżywiają się reducenci: bakterie glebowe i grzyby. Ten proces już się rozpoczął. Przechodząc obok sterty zgrabionych liści, wyczuć można charakterystyczny zapach zgnilizny.
W przyrodzie wszystko ma swoje miejsce i czas. Znamy powiedzenie, że nic w przyrodzie nie ginie... Nowa materia nie powstaje ani nie ulega zniszczeniu, tylko nieustannie krąży w naturze między żywymi organizmami i środowiskiem. Związki organiczne z martwych szczątków rozkładane są przez reducentów do nieorganicznych składników mineralnych, a te ponownie przetwarzane są na składniki organiczne przez fotosyntezujące rośliny. Składniki mineralne z rozłożonych liści powrócą wiosną do krwioobiegu przyrody, do tych samych drzew, które się ich jesienią pozbyły. Korzenie roślin pobiorą je z gleby razem z wodą, aby rozpocząć kolejny sezon wegetacji.

Maria Olszowska
Autorka jest emerytowaną nauczycielką biologii. Pochodzi z Krakowa, od trzydziestu lat mieszka w Mrągowie. Wciąż odkrywa piękno Mazur i chciałaby zachęcić innych do poznawania cudów tej krainy




Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Zobacz również