Niech żyje opiętek, czyli głos w obronie Puszczy Białowieskiej

2016-01-19 14:21:29 (ost. akt: 2016-01-19 14:16:45)
Niech żyje opiętek, czyli głos w obronie Puszczy Białowieskiej

Autor zdjęcia: swiatmakrodotcom.wordpress.com

17 stycznia 2016 r. odbyły się w Warszawie dwa marsze w obronie Puszczy Białowieskiej. Pierwszy był organizowany przez leśników i ludzi związanych z Lasami Państwowymi, drugi był jakby kontrmarszem w stosunku do tego pierwszego.

O ile bowiem panuje zgoda, że Puszcza Białowieska jest dobrem naturalnym, zasługującym na całkowitą ochronę, o tyle zdania w kwestii przyczyn jej zagrożenia są różne. Leśnicy oraz Ministerstwo Środowiska upatrują je w korniku drukarzu (Ips typographus), który obiera za cel świerki, a rzadziej inne drzewa iglaste. W ostatnim czasie chrząszcz ten pojawił się w Puszczy Białowieskiej masowo, co fachowo zwie się gradacją (jest uważana za jedną z największych od dawna). Nie da się go przetrzebić środkami chemicznymi, ponieważ ukrywa się pod korą drzew. Wg. leśników jedynym sposobem na opanowanie jego liczebności i tym samym ocalenie puszczy, jest ścinka zaatakowanych drzew. Wielu naukowców kwestionuje jednak skuteczność tej metody w lasach naturalnych. O ile w lasach gospodarczych, byłoby to jeszcze do przełknięcia, o tyle w Puszczy Białowieskiej (mam na myśli cały obszar, nie tylko park narodowy), która została wpisana do światowego dziedzictwa UNESCO oraz stanowi obszar chroniony Natura 2000, budzi to spore kontrowersje i sprzeciw miłośników przyrody i naukowców. Dlatego właśnie postanowili się zebrać i zaprotestować w stolicy przeciwko planom leśników i ministerstwa, a 17 czołowych naukowców (m.in. z Polskiej Akademii Nauk) wystosowało specjalny list, w którym tłumaczą, dlaczego wycinka i walka z kornikiem to zły pomysł.

Kto ma rację?


Pytanie za sto punktów brzmi: kto w tym sporze ma rację? Każdy z was może samodzielnie poszukać odpowiedzi. W Internecie można znaleźć argumenty zarówno zwolenników wycinki (np. strona lasów państwowych), jak i przeciwników (chociażby strona Greenpeace). Zachęcam więc byście zapoznali się, ze stanowiskami obu stron, bo tylko tak można wyrobić sobie własną opinię. Osobiście jestem przeciwny wycinkom i jakiejkolwiek ingerencji na obszarach chronionych. Dlaczego? O tym w dalszej części tekstu.
No dobrze, ale co ta afera z Puszczą Białowieską i kornikiem ma wspólnego z naszym opiętkiem? Jak się przekonacie ma i to sporo, ponieważ opiętek jest dla dębów tym, czym kornik dla świerków, a w przeszłości, również o opiętka toczyły się podobne batalie, także w Puszczy Białowieskiej. Czy słuszne, o tym za chwilę.

Systematyka i wygląd


Nasz opiętek należy do bogatkowatych (Buprestidae), rodziny chrząszczy, która najliczniej występuje w tropikach. Tam też osiągają spore rozmiary, a przede wszystkim ich ciała mienią się przepysznymi barwami, czyniąc z nich prawdziwe, owadzie klejnoty. Niestety, nasze bogatki są zdominowane przez małe, najczęściej niepozornie ubarwione osobniki. Tylko nieliczne są kolorowe, głównie te rzadziej spotykane. Wśród rodzajów z małymi gatunkami, prym wiodą właśnie opiętki (Agrilus spp.), których mamy w naszym kraju blisko 30 gatunków. Większość z nich ma błyszczące, zielonkawe lub brunatne ciała, ale trafiają się też gatunki o ładniejszych barwach.
Opiętek dwuplamy nie jest dużym bogatkiem, osiąga długość od 8 do 13 mm. Całe jego ciało jest bardzo smukłe i podłużne, jak to zwykle u opiętków bywa. Całe jest błyszcząco zielone lub zielono-niebieskawe. W tylnej części pokryw znajdują się dwie białe plamki. Kolejne dwie znajdują na nieco wystających bokach odwłoka. Niezwykle kolorowy jest wierzch jego odwłoka, bo połyskujący jaskrawo-niebiesko. W czasie spoczynku ta część ciała jest ukryta pod pokrywami i widać ją dopiero wtedy, kiedy opiętek zrywa się do lotu.

Gdzie go można spotkać?


Pospolity w całej Polsce. W sprzyjających warunkach potrafi być bardzo liczny, a nawet pojawiać się masowo. Zamieszkuje głównie lasy liściaste oraz mieszane, zwłaszcza dąbrowy i fragmenty porośnięte dębami. Przylatuje do miejsc składowania ściętych pni dębów oraz na zręby. Dorosłe chrząszcze pojawiają się w maju i można je obserwować do lipca.

Tryb życia


Opiętki uaktywniają się w czasie gorącej, słonecznej pogody. Początkowo żyją wśród koron drzew, gdzie pożywiają się dębowymi liśćmi. Później jednak przylatują do obumierających, dębowych pni (zarówno ściętych, jak i wciąż stojących) oraz gałęzi i właśnie na nich można je najłatwiej spotkać. Są bardzo rozlatane i chętnie fruwają na duże odległości, w poszukiwaniu drzew żywicielskich. Jakby tego było mało, łatwo się również płoszą. Zagrożone mogą szybko odlecieć lub odbiec. Przy pniach drzew zjawiają się głównie samiczki i składają jajeczka w spękaniach kory, w grupkach po 5-6 sztuk.
Z jaj wylęgają się białe, beznogie larwy. Pierwszy segment ich tułowia jest bardzo szeroki, reszt ciała smukła, ale bardzo długa. Dojrzałe larwy osiągają od 2,5 do nawet 4 cm. Ich rozwój przebiega w korze lub pod nią, gdzie drążą liczne, zygzakowate chodniki. Kolebkę poczwarkową tworzą w korze i w niej też zimują. Wiosną natomiast się przepoczwarczają i po tygodniu lub dwóch na świat przychodzą dorosłe chrząszcze. Długość życia tych ostatnich sięga około 3 tygodni.

Opiętek kontra leśnicy


Obecny bój o Puszczę Białowieską nie jest pierwszy. Już w przeszłości miały miejsce gradacje korników oraz zakusy niektórych leśników na powstrzymanie ich poprzez wycinanie drzew. W 2006 r. w puszczy pojawił się nowy „wróg,” w postaci opiętka, który tym razem atakował stare dęby. Jak wtedy stwierdził nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka (wciąż nim jest, więc możecie sprawdzić na stronie nadleśnictwa, kto to taki): „Dęby zasiedlone, ale starsze niż sto lat, umierają powoli w lesie. Nic z nimi nie możemy zrobić. Możemy tylko patrzeć na metry sześcienne drewna.”
Jest to fragment wywiadu do lokalnej gazety, ale cytat ten możemy też znaleźć w artykule „Wczoraj kornik, dzisiaj opiętek,” opublikowanym w 2006 r. w miesięczniku „Dzikie życie.” Pracownia na rzecz wszystkich istot, stojąca za tym miesięcznikiem, bacznie obserwowała całą aferę i brała czynny udział w obronie Puszczy przez wycinką. Dzięki ich stronie internetowej, możemy się cofnąć w czasie i dowiedzieć, jak wyglądał ówczesny bój o Puszczę Białowieską.

Wojna o dęby z kornikiem i ... leśnikami


Wszystko zaczęło się w czerwcu 2006 r, kiedy wspomniane wyżej nadleśnictwo zgłosiło się do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody z wnioskiem o możliwość usuwania dębów w rezerwatach, które zostały zasiedlone przez opiętka. Leśnicy chcieli wówczas zapobiec gradacji i tym samym „ocalić” przed nim las. Jak się zapewne domyślacie, konserwator pokazał nadleśnictwu figę z makiem i nie pozwolił na żadne wycinanie, a pod topór miało wtedy pójść aż 112 starych dębów! Konserwator jasno stwierdził, że „ochrona przyrody w rezerwatach powinna zmierzać do zachowania różnorodności biologicznej. Istnieje potrzeba zachowania martwych drzew do naturalnego rozkładu.” To jednak nie przekonało leśników, dlatego wystosowali kolejny wniosek, a kiedy znów został odrzucony, złożyli odwołanie w Ministerstwie Środowiska. Pod siedzibą nadleśnictwa odbył się protest w tej sprawie. Może nie tak liczny, jak „Marsz Entów,” bo ledwo kilkunastoosobowy, ale jak się okazało całkiem skuteczny, bo skłonił lokalnych dziennikarzy do napisaniu kilku artykułów, a leśników do dyskusji z obrońcami puszczy… choć nie zawsze zbyt merytorycznej. Ostatecznie skończyło się na tym, że Ministerstwo Środowiska odrzuciło roszczenia leśników i dzięki temu dęby ocalały. Przynajmniej te w Puszczy Białowieskiej. Wycinki starych dębów z „winy” opiętka i tak się odbywały, tylko w innych lasach, głównie tych gospodarczych. Nie ma się co dziwić, że miały w nich miejsce, ale planowano je również na terenie dwóch rezerwatów w województwie lubelskim. Po kolejnej batalii udało się uratować także tamte dęby. W dużej mierze sukces ten był możliwy dzięki profesorowi Jerzemu Gutowskiemu, leśnikowi broniącemu martwe drzewa przed przerobieniem na deski.

W obronie opiętka


Ekolog w świadomości wielu ludzi równa się obrońca przyrody, często posuwający się do drastycznych metod jej ochrony, np. osławionego przykuwania się do drzew. Jak pewnie zauważyliście, wcześniej nie użyłem tego słowa ani razu. Dlaczego? Ponieważ prawdziwa ekologia, to nauka o zależnościach i powiązaniach między różnymi organizmami (biocenoza) i zamieszkiwanymi przez nie miejscami (biotopami). Innymi słowy, ekolodzy badają ekosystemy takie jak np. naturalne lasy liściaste lub te, które są do nich zbliżone. Wszelkie zachodzące w nich procesy odbywają się w zgodzie z naturą, zarówno te związane z życiem, jak również ze „śmiercią.” Ta ostatnia jest zresztą pojęciem względnym. Kiedy np. kończy się żywot drzewa, jego śmierć jest tak naprawdę równa z życiem bardzo wielu organizmów. Są to zarówno mikroorganizmy, jak również grzyby czy liczne owady. To właśnie one dbają o rozkład martwej materii organicznej, prowadząc do powstania próchnicy (humusu) i w rezultacie użyźnienia gleby, na której później urosną nowe drzewa.
No dobrze, a co z opiętkiem? W jego obronie stanął także profesor Gutowski. Z jego opinii jasno wynika, że jest on częścią naszej przyrody i ma w niej swoje miejsce. Na swój cel obiera obumierające lub martwe dęby, ale nie atakuje zdrowych. Jeśli opiętek jakieś zasiedlił, to znak, że już wcześniej coś im doskwierało i uatrakcyjniło je w oczach tych chrząszczy. Dlatego właśnie radzi leśnikom, by zajęli się przyczyną ich pojawiania, a nie samym skutkiem ich działalności, jeśli naprawdę tak bardzo im zależy na ograniczaniu ich liczebności. Oczywiście nie da się ukryć, że w ostatnich latach wielu leśników stawia na większą ochronę natury, niż kiedyś. Mimo to nadal kluczowym celem ich działań jest pozyskiwanie drewna.

Umarłe drzewa dają życie innym


Nie dotyczy to jednak rezerwatów i parków narodowych. Bądź co bądź nie bez powodu zostały wzięte pod ochronę. Tam, gdzie zachowanie naturalnego charakteru lasu jest podstawą ich ochrony, absolutnie nie powinno się dopuszczać do ingerencji człowieka, mogącej zmniejszyć różnorodność żyjących w nich organizmów, tak jak ma to miejsce właśnie w lasach gospodarczych. A taką ingerencją jest właśnie usuwanie drzew zasiedlonych przez opiętki. Oprócz nich, takie drzewa stanowią miejsce życia wielu innych, saproksylicznych organizmów, z grzybami i wieloma rzadkimi owadami włącznie. Pośrednio zaś są także ważne dla większych stworzeń, np. ptaków, które w nich gniazdują i żywią się związanymi z nimi owadami. Dzięki opiętkom, takie drzewa mogą zakończyć żywot, z pożytkiem dla pozostałych organizmów, zaś na ich miejsce pojawić się nowe, zgodnie z naturalnym cyklem życia. Dlatego właśnie ich obumieranie nie powinno być żadnym pretekstem do ich ścinania, choć oczywiście co niektórym leśnikom to nie w smak. W końcu jest to proces długotrwały, a dodatkowo nie mogą przez to spożytkować ich drewna do innych celów. Jeśli jednak chcemy, by w tego typu miejscach natura rządziła się własnymi prawami, trzeba jej na to pozwolić, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. I wierzcie, sama sobie świetnie poradzi ze swoimi problemami, tak jak radziła sobie w czasach, gdy nie było leśników, obrońców natury, czy… w ogóle jakichkolwiek ludzi!
Gradacje opiętków, korników i innych owadów mają to do siebie, że pojawiają się nagle i równie niespodziewanie znikają. Ich wielkość może być różna, tak jak rozmiar obszaru, na którym do nich dojdzie. W końcu jednak finał będzie taki sam jak zawsze. Większość opiętków pójdzie do piachu użyźniać glebę lub skończy w brzuchach drapieżników, a w lesie pojawią się nowe drzewa.

Materiał pozyskaliśmy dzięki współpracy ze stroną: swiatmakrodotcom.wordpress.com

Na mapie oznaczyliśmy Hajnówkę


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Zobacz również