Czasem owady sprawiają problem, ba nawet wzbudzają panikę. To co widać na zdjęciu to nie dym z komina ani mgła, to lecące owady. Jak w horrorze. Od czasu do czasu dostaję różne ilustrowane zapytania: co to jest i jak sobie z tym radzić?
To nie jętki, to ochotki
Po pierwsze wyjaśniam, że to co widać na zdjęciu to nie jętki, lecz ochotki? Być może autor listu zasugerował się doniesieniami medialnymi o masowym wylocie jętek nad jedną z rzek Polski, co nawet utrudniło przejazdy samochodów. Na filmiku było widać, jak ludzie usuwają z mostu te owady szuflami.
Nad Zalewem Szczecińskim akurat masowo pojawiły się muchówki z rodziny ochotkowatych (Chironomidae), co dobrze widać na zdjęciu obok.
Wcześniej dostałem także zapytanie co robić z takimi ochotkami nad Wisłą, gdzieś w okolicach Zalewu Włocławskiego. Innej osobie swą liczebnością utrudniały życie.
Nie ma czego się bać
Muszę od razu wszystkich uspokoić: te owady nie są niebezpieczne dla człowieka. Mimo iż powierzchownie podobne są do komarów, to nie są krwiopijne. Larwy żyją w wodzie. Wędkarze i akwaryści używają ich jako przynętę lub jako pokarm dla rybek.
Nawet i chruściki (Trichoptera) kiedyś w Kanadzie wystąpiły z podobnej roli - ich masowy wylot spowodował problemy na odbywającej się akurat światowej wystawie EXPO. Jak sobie radzić i przeciwdziałać? Najlepiej przeczekać. Tyle owadów to pokarm dla innych zwierząt. A w przypadku wspomnianych Chironomidae to swoiste oczyszczanie zbiorników wodnych, czy to Zalew Szczeciński czy Włocławski. Wynoszą ze sobą fosfor i azot (które to pierwiastki są odpowiedzialne za eutrofizację wód) . Masowy wylot to forma obrony przed drapieżnictwem. Zsynchronizowany wylot to nagłe pojawienie się zasobów pokarmowych nie-do-przejedzenia. Część zostanie zjedzona, ale duża część przystąpi do rozrodu zupełnie bezpiecznie. Potem pokarm znika i dla drapieżników po nagłej obfitości przychodzą dni postne. Podobne zjawiska, ale w mniejszej skali obserwować możemy w miastach, gdy następuje rójka mrówek (wylot postaci dorosłych, uskrzydlonych).
Wracając do początkowego pytania jak sobie z nimi radzić, tymi ochotkami. Po pierwsze stworzyć warunki dla zwierząt owadożernych, od ptaków i nietoperzy poczynając a na pająkach kończąc. Ale rzeczywisty problem jest w wodzie, gdzie rozwijają się larwy. Być może potrzeba więcej ryb i małych, drapieżnych bezkręgowców? Najlepiej byłoby ograniczać liczebność w stadium larwalnym, bo gdy już wylecą po przeobrażeniu, to jest za późno.
Przykład z ochotkami pokazuje, że źródła naszych problemów czasami leżą gdzieś daleko. Potrzebne są całościowe rozwiązania a nie miejscowe i doraźne. Podobnie jest ze skutkami zmian klimatu. Trzeba więc po pierwsze rozumieć mechanizmy funkcjonowania ekosystemów oraz zależności troficzno-regulacyjne. Zarządzanie ekosystemami to trudna sztuka. Tym bardziej, że wszystkiego jeszcze nie wiemy, a przyroda to niezwykle złożony i wieloelementowy "mechanizm".
Stanisław Czachorowski
Autor jest biologiem, entomologiem i hydrobiologiem, doktorem habilitowanym, profesorem na Wydziale Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez