Żółw czerwonolicy w Drwęcy czyli do czego jest potrzebna wiedza przyrodnicza
Nawet humaniści i artyści powinni mieć podstawową wiedzę przyrodniczą. Mam na myśli zarówno wiedzę techniczną, informatyczną, jak i biologiczną. Wiedza (nie tylko przyrodnicza) potrzebna jest po to, żeby rozumieć to, co się widzi, wiedzieć, skąd się bierze dane zjawisko i z czym się wiąże oraz jakie należy podejmować działania.
Za przykład niech posłuży załączone zdjęcie, przedstawiające żółwia wodnego. Teoretycznie u nas występują. Każdy słyszał o żółwiu błotnym, naszym rodzimym gatunku i o tym, że jest chroniony, bo zagrożony wyginięciem. Załączone zdjęcie zrobiono w czasie spływu kajakowego. Autorka miała podstawową wiedzę przyrodniczą dlatego zamieściła zdjęcie z zapytaniem „Czy to jest żółw błotny? Wygląda nieco inaczej i nie jestem pewna. Zdjęcie zrobiłam jak płynęłam kajakiem na Drwęcy”. Wątpliwość uzasadniona, bo to akurat żółw czerwonolicy. Całkiem nie nasz. Skąd się wziął w Drwęcy i co z tej obserwacji wynika?
W Polsce i Europie gatunek ten nie występował w dzikiej przyrodzie. Jego naturalnym obszarem występowania jest Ameryka Północna i Środkowa po północny zachód Ameryki Południowej. W Polsce od dawna hodowany jest jako zwierzę akwariowe (domowe). Ale żółwie żyją długo i czasem się znudzą domowemu hodowcy. A ten z litości i w dobrej wierze… wypuszcza je do środowiska. Niech sobie żyje.
Luki w wiedzy przyrodniczej skutkują obecnością gatunków inwazyjnych (obcych). Co złego z faktu wypuszczenia gatunku na wolność? Gdyby ktoś wypuścił w Ameryce, nie byłoby problemu. Ale ten żółw czerwonolicy ze względu na zdolności aklimatyzacyjne staje się gatunkiem inwazyjnym, który może stanowić konkurencję dla rodzimego
żółwia błotnego (
Emys orbicularis). Niby humanitarne działania przynoszą skutki negatywne dla naszej przyrody. Dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane - jeśli towarzyszy temu ignorancja. Bo w skali globalnej może ubyć jeden gatunek. W ekosystemie żółw czerwony będzie pełnił taką sama rolę, jak nasz żółw błotny, ale w skali globalnej zmniejszy się różnorodność biologiczna.
Innym przykładem może być pijawka lekarska (Hirudo medicinalis). Nasz rodzimy gatunek od stuleci wykorzystywany w medycynie ludowej. Na skutek eksploatacji wyginął w niektórych miejscach, a w innych został wprowadzony przez człowieka (stanowiska antropogeniczne). Niemniej nasza pijawka lekarska ze względu na zagrożenie została objęta ochroną (od 1995 roku). W Czerwonej Księdze IUCN została wpisana w kategorii NT. W polskiej Czerwonej księdze zwierząt została zaliczona do kategorii VU (gatunki wysokiego ryzyka, narażone na wyginięcie). Ale moda na hydroterapię wróciła. Gatunek chroniony nie może być wykorzystywany w handlu, zatem wykorzystywana przez hirodoterapeutów jest bardziej egzotyczna Hirudo orientalis. Teoretycznie hirudoterapeuci powinni wszystkie pijawki po wykorzystaniu zabijać. Chyba się tak nie dzieje, bo w warunkach naturalnych w Polsce znajdują się już osobniki Hirudo orientalis. W rezultacie nasza pijawka lekarska jest zagrożona jeszcze bardziej. Pojawia się konkurent.
Znajomość zasad ekosystemowych w życiu codziennym jest tak samo ważna, jak umiejętność obsługi komputera. Brak wiedzy może przynosić szkody nie tylko indywidualne, ale i w skali regionalnej czy nawet globalnej.
Stanisław Czachorowski
Autor jest biologiem, entomologiem i hydrobiologiem, doktorem habilitowanym, profesorem na Wydziale Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez