Początek wyprawy zdecydowanie nie napawał optymizmem. Najpierw skomplikowana logistyka: jedziemy dwoma samochodami do Plusk, tam na plaży zostaje 8 uczestników spływu, a dwaj kierowcy jadą do Kurek. Tam zostawiają samochody i wracają do Plusk samochodem z przyczepą, na której kolebie się 5 wynajętych przez nas kajaków. Tymczasem nad Jeziorem Plusznym wzmagał się wiatr, pojawiły się też kiepsko rokujące chmury.
Gdy już wszyscy szykowaliśmy się do wypłynięcia okazało się, że brakuje wioseł. Trzeba było jechać po te wiosła z powrotem do bazy w Kurkach, co zajęło kolejne kilkadziesiąt minut. W efekcie na wodzie znaleźliśmy się dopiero około południa.
Przebycie Jeziora Plusznego nie stanowiło większego problemu. Nad taflą wody co chwila śmigały jaskółki, a młodzież szybko odkryła, że teren bardzo sprzyja rozprzestrzenianiu się echa. Niestety, ich okrzyki nie spotkały się z poprawną odpowiedzią lasu („...mać, mać, mać!). Za to zainteresowały się nimi perkozy, które wypoczywały na środku jeziora wraz z młodymi. Trzeba było jednak przerwać tę wspólną zabawę, bo stanęło przed nami pytanie zasadnicze: jak wypłynąć z Plusznego. Otrzymaliśmy co prawda szczegółowe instrukcje od „pana od kajaków” ale i tak nie było łatwo; nie obyło się bez kilku telefonów sprawdzających, pomogła też nawigacja w telefonie komórkowym.
Kolejne kłopoty pojawiły się na krótkim odcinku rzeczki Popluszna między Plusznem a jeziorem Poplusz. Najpierw trzeba było przenieść kajaki, bo rzeczkę przegradzało coś w rodzaju tamy (to tzw. węgorka – dowiedzieliśmy się od naszego telefonicznego przewodnika), potem zaś i tak nie mogliśmy płynąć, bo rzeczka była zbyt płytka. Kajaki ciągnęliśmy lub pchaliśmy, brodząc w płytkiej wodzie po kamienistym dnie.
W końcu wypłynęliśmy na Marózkę. Można było odpocząć; kajaki płynęły z prądem, trzeba było tylko uważać na liczne powalone drzewa, przegradzające nurt rzeki.
Gdy dotarliśmy do Jeziora Świętego zaświeciło słońce i nareszcie można się było przez chwilę poopalać. Potem krótka przeprawa przez ostatni półkilometrowy odcinek rzeki aż do obudowanego wodospadu nieopodal miejscowości Rybaczówka. Po chwili przyjechał po nas pan z wypożyczalni, który podwiózł nas do Kurek, pod kościół z XVIII wieku, gdzie stały nasze samochody.
Tyle moich wrażeń, bardziej profesjonalny opis spływu Marózką znajdziecie
tutaj.
Irek Stolarski
Na mapie oznaczyliśmy początek i koniec spływu.
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
pluski #795665 | 88.156.*.* 29 sie 2012 21:15
Pan wędkarz to niech pilnuje innych wędkarzy, bo to oni godzinami pływaja po popluszu różnymi jednostkami...a kajak tylko sobie przepłynie tak jak szlak wodny prowadzi dalej...
! odpowiedz na ten komentarz
plusk #795657 | 88.156.*.* 29 sie 2012 21:10
Co do pierwszej wypowiedzi amatora spływu kajakowego, to wystarczyło się zgłosić i wypożyczyć kajaki bezośrednio z Plusek na przystanpluski.pl Logistycznie i czasowo duzo prosciej i obsługa wioseł nie zapomina...polecam bo korzystalem
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! odpowiedz na ten komentarz
Felo #732452 | 80.55.*.* 5 lip 2012 12:40
Plusk to sam jesteś. PLUSKI !!!!!!!!!!!!! PLUSKI !!!!!!!!!!!!!!!!! PLUSKI !!!!!!!!!!!!!!
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) ! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
wędkarz #732411 | 46.186.*.* 5 lip 2012 12:15
Kto zezwala na pływanie na jeziorze poplusz, jest tam zakaz użytkowania jednostek pływających.Pan wypożyczający nie ma bladego pojęcia,liczy się tylko kasa. To był mam nadzieje ostatni spływ tym pięknym jeziorem.
! odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)