Podłatczyn białoplamek, czyli pasikonik inaczej

2014-02-18 11:45:11 (ost. akt: 2014-02-18 11:57:45)
Podłatczyn  białoplamek, czyli pasikonik inaczej

Autor zdjęcia: swiatmakrodotcom.wordpress.com

To nowa propozycja naszego serwisu; wspólnie z autorem strony http://swiatmakrodotcom.wordpress.com/ przyjrzymy się z bardzo bliska różnym owadom, zamieszkującym warmińskie i mazurskie lasy, łąki i pola.

Mateusz z pasją fotografuje napotkane w swoich przyrodniczych wędrówkach owady i zgodził się, abyśmy publikowali jego zdjęcia i opisy także na naszej stronie. Zatem zaczynamy. Dziś owad, którego podobno u nas nie ma...

"W Polsce nie występuje.” Serio… tak mam napisane w przewodniku „Owady” Heiko Bellmann’a we fragmencie poświęconym opisowi właśnie podłatczyna białoplamka. Książka dla mnie niezwykle ważna, jedna z tych, od których zaczynałem poznawanie owadów. Do dzisiaj zresztą często z niej korzystam, w końcu pamięci do nazw łacińskich nigdy dobrej nie miałem, więc dzięki niej od czasu do czasu je sobie przypominam. Jednakowoż jak w każdej tego typu książce są w niej różne „kruczki” i dotyczą one właśnie takich kwestii jak obszar występowania. Na szczęście jest jeszcze życie, które elegancko weryfikuje książkowe niedopatrzenia. Kilka lat temu, podczas wypadu w mazurskie lasy udało mi się trafić właśnie na tego podłatczyna. Przyznaje, było to dla mnie spore zaskoczenie. Czyżbym odkrył nowy gatunek dla naszego kraju? Gdyby w 100% zawierzyć tej książce, to pewnie tak. Na szczęście, dzięki internetowi udało mi się dowiedzieć o nim znacznie więcej, m.in. tego, że nie dość, że ten prostoskrzydły występuje w naszym kraju, to jeszcze jest dość pospolity. Jaki z tego morał? Ano taki, że najlepiej wszystko co pisane, weryfikować w prawdziwym życiu.


Podłatczyny, czyli właściwie ile ich mamy?


Tak prawdę powiedziawszy to mamy oficjalnie tylko jeden gatunek i jest nim właśnie Platycleis albopunctata. Teoretycznie mamy jeszcze dwa, ale… Platycleis grisea został zdegradowany do podgatunku. Platycleis albopunctata grisea, jak to teraz się o nim mówi, jest bardzo rzadki, od dość dawna nie widziany w naszym kraju, ale i tak był znany tylko z południa, m.in. z Pienin. Drugi gatunek to Platycleis montana. Kiedyś w ogóle nie należał do tego rodzaju, lecz stanowił odrębny rodzaj Montana (nazywał się wtedy Montana montana). Z jego występowaniem w naszym kraju jest jeszcze gorzej, niż z podgatunkiem grisea i to do tego stopnia, że jest obecnie uznawany za gatunek wymarły.
Wg. polskiego klucza do oznaczania prostoskrzydłych, istnieje możliwość występowania jeszcze dwóch innych gatunków z tego rodzaju. Pierwszy to Platycleis tessellata, znany kiedyś jako Platycleis intermedia. Ogólnie mało ciekawy i raczej nie ma szans, by u nas występował, więc jego sobie darujemy. Znacznie ciekawszy jest drugi gatunek, czyli Platycleis affinis. Raczej też próżno go szukać w naszym kraju, jest za to bardzo ciekawy i w pewnym sensie nawet sławny, głównie za sprawą portali typu Wirtualna polska, Wykop, portali naukowych typu odkrywcy.pl, a także (co może być szczególnie ciekawe), forów internetowych. Jednak nie o tematyce naukowej, a zdecydowanie bardziej… kobiecej!

To dopiero mężczyzna!


Dlaczego? Ano dlatego, że samiec Platycleis affinis dysponuje największymi jądrami w stosunku do swojego ciała spośród wszystkich gatunków zwierząt na świecie! Okazuje się, że jego jądra stanowią 14% masy jego ciała, co oczywiście zwiększa jego reproduktywność, a więc liczbę kopulacji z samiczkami. Może i nasz albopunctatus także dysponuje tak imponującym przyrodzeniem, tylko po prostu nikt nie miał okazji tego jeszcze zbadać. A skoro tak, to dla obecnych i przyszłych entomologów rysuje się tutaj naprawdę ciekawe pole do popisu!
Wracając jednak do kwestii nazewnictwa - podłatczynów w Polsce mamy znacznie więcej niż tylko jeden oficjalny! Jest w końcu jeszcze podłatczyn zielonoplamek (Metrioptera brachyptera), podłatczyn Roesela (Metrioptera roeseli) ale wszystkie one należą do innego rodzaju, zaś to co je łączy z rodzajem Platycleis to wspólna, polska nazwa rodzajowa.


Rozpisałem się o kuzynach, a tu trzeba się przyjrzeć samemu głównemu bohaterowi! Platycleis albipunctatus, znany też w przeszłości jako Platycleis denticulata (pod taką nazwą widnieje w kluczu), to dość spory prostoskrzydły, dorastający do 15 - 22 mm. Oczywiście skrzydła znacząco wystają za odwłok, dzięki czemu jego długość zdaje się być jeszcze większa. Dorosły podłatczyn dysponuje typowym, pasikonikowatym wyglądem, co każdy na zdjęciach widzi. Ubarwienie ma najczęściej szare, szaro-brązowe, piaskowe, a także - rzadko, bo rzadko, ale jednak - zielonkawe. Skrzydła wyraźnie cętkowane (znajdują się na nich liczne, białe plamki, od których wziął swoją nazwę), trochę jak u łatczyna brodawnika (Decticus verruciorus). Skrzydła są bardzo dobrze dobrze rozwinięte, podobnie jak długie, skoczne odnóża trzeciej pary. U samiczki oczywiście na zakończeniu odwłoka mamy szablaste pokładełko. Niezbyt długie, sięga raptem do końca skrzydeł, ale za to jest zakrzywione do góry, zupełnie jak pazur, no i jest też znacznie ciemniejsze od reszty ciała (poza jasną podstawą).
Ciekawostką jest fakt, że opisano do tej pory aż 10 podgatunków tego prostoskrzydłego.
Można go spotkać w całym kraju. Jest dość powszechny, zwłaszcza na suchych stanowiskach. Można go spotkać na słonecznych obrzeżach lasów sosnowych, zrębach, wrzosowiskach oraz terenach piaszczystych z suchą roślinnością. Występuje od czerwca do końca października.

Koncert na cztery tony


To płochliwe stworzenie ucieka jak tylko zobaczy człowieka, dlatego bardzo trudno jest je wypatrzeć. Zaniepokojony natychmiast czmycha w roślinność, bądź nawet rozwija skrzydła i odlatuje (szczególnie przy wysokich temperaturach). Aktywny jest głównie po południu oraz wieczorami. Wówczas wychodzi m.in. na żer. Jak wiele innych, średniej wielkości pasikoników nasz białoplamek to zdecydowany wszystkożerca. Odżywia się zarówno roślinkami, jak również drobnymi owadami. Podczas ciepłych dni samce chętnie koncertują, zaś wydawany przez nie dźwięk, został określony w niemieckiej Wikipedii jako „sisi-sisib. ”Składa się on z delikatnych ćwierków, tworzących zwykle jeden werset złożony z czterech tonów. Przy wysokich temperaturach, każde takie „sisi-sisib” trwa około 0,2 s. Krótko, ale tych ćwierkań jest sporo, więc wychodzi z tego niezły koncert. A kiedy samczykowi uda się zwabić samiczkę, wówczas dochodzi między nimi do kopulacji. Po niej samiczka wykorzystuje swoje pokładełko, by złożyć jajeczka w piaszczystej glebie, a także – wg. znów niemieckiej Wikipedii – w suchych łodygach roślin.

Materiał pozyskaliśmy dzięki współpracy ze stroną http://swiatmakrodotcom.wordpress.com

Autor o sobie:
Na imię mam Mateusz i mieszkam w Olsztynie, lecz część życia spędziłem także w malowniczej mazurskiej miejscowości Spychowo. Mam 23 lata, owadami i ogólnie przyrodą interesuję się praktycznie całe życie. Cały czas uczę się poznawać to wszystko, co dotyczy ich wspaniałego świata. Póki co nauczyłem się o nich całkiem sporo, czytając różne książki, czasopisma, oglądając filmy o tej tematyce, ale sporą częścią jest wiedza czerpana z obserwowania przyrody, a więc z lasów, łąk, rzek i jezior. Zdjęcia robię od niecałych trzech lat i choć nadal brakuje mi doskonałości, to oczywiście ciągle się uczę i staram, by wszystko wychodziło mi jak najlepiej. Wszystkie zdjęcia które zamieszczam na blogu wykonałem osobiście aparatem Fuji S2000HD oraz Fuji HS25, co też czynię w połączeniu z Raynoxem DCR-250 oraz własnoręcznie zrobionym dyfuzorem.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Zobacz również