Obserwując przyrodę dużo możemy się dowiedzieć o nas samych, bo na świat wokół nas patrzymy przez pryzmat naszego wnętrza. Osy społeczne inspirują do rozważań nad inteligencją kolektywną (wiedza kumulatywną). A przynajmniej nad dolą człowieka bezdomnego, niepotrzebnego czy pasożytniczo wykorzystywanego...
I w końcu przyleciała osa do mojego domu, wpadła przez otwarte okno. A skoro wleciała do kuchni, to jej się z bliska przyjrzałem, także rysunkowi na głowie. Teraz już wiem na pewno, to osa dachowa (Paravespula germanica syn. Vespula germanica). Gniazdo się rozrasta, więc pewnie teraz jest tam ich kilkaset, może nawet kilka tysięcy dzikich lokatorów.
Osa lubi miasto
Osy dachowe występują na terenach otwartych, suchych i umiarkowanie wilgotnych. Spotkać ja można od kwietnia do października. Tak więc osie sąsiedztwo za moim oknem potrwa jeszcze do dwóch miesięcy. Ale nie dłużej.
Osa dachowa jest gatunkiem pospolitym i licznie występujących. Razem z osą pospolitą to najczęściej spotykany gatunek os (osy właściwe – Vespidae). Najczęściej zakłada podziemne gniazda w starych norach niewielkich gryzoni. W środowisku antropogenicznym wybiera miejsca ciemne, dobrze zamaskowane, na przykład na strychach, pod daszkami itd. Takich siedlisk w mieście nie brakuje, w przeciwieństwie do pustych nor gryzoni. Jest osą społeczną, gniazda w wyjątkowo sprzyjających warunkach mogą dochodzić do metra średnicy, a w kolonii może przebywać do kilku tysięcy osobników.
Młodym komary, dorosłym ciastko
Zarówno osa dachowa jak i osa pospolita należą do najbardziej uciążliwych dla człowieka. Ale „cięgi” zazwyczaj zbierają inne gatunki os. Osa dachowa bywa agresywna w pobliżu swojego gniazda. Ale nawet w oddaleniu od gniazda osy dachowe bywają agresywne. Dokuczliwe są latem, gdy przylatują do cukierni czy piekarni, zlizywać słodkości z bułek, ciast czy owoców. Osy dachowe swoje larwy karmią innymi owadami, głównie muchówkami (w tym komarami). Z tego powodu są pożyteczne. Ale tego nie widzimy. Widzimy, jak dorosłe przylatują do słodkich rzeczy, soku, owoców itd. A że użądlenie nie należy do przyjemnych, to i os się boimy. W dzieciństwie widząc osę przy słodkim ciastku wołaliśmy głośno „gorzko, gorzko”, licząc, że taka osa zrozumie nasz komunikat i da się oszukać. Mowy ludzkiej nie rozumieją. Ale krzycząc jakoś dodawaliśmy sobie odwagi.
Chcąc uporać się z „plagą” os w lecie niszczymy ich gniazda. Tyle tylko, że nie odnajdujemy dobrze ukrytych gniazd osy dachowej czy pospolitej, a dobrze widoczne gniazda innych gatunków. Tych gatunków, które są mało agresywne i nam się nie naprzykrzają. Kowal zawinił, Cygana wieszają – chciałoby się powiedzieć.
Zgubne przymrozki
Zimują zapłodnione samice. Od wiosny zaczynają budować małe gniazdo, składają jaja i karmią pierwsze larwy. Wkrótce pojawiają się robotnice (też samice, ale słabiej odżywione i w pewnym stopniu „upośledzone”). Społeczeństwo os się rozwija. Opiekę nad młodymi przejmują robotnice, a samica założycielka („królowa”) zajmuję się jedynie składaniem jaj. Z czasem robotnic jest więcej, dlatego larwy są lepiej odżywione. Z nich powstają samice (pełnowartościowe). Też składają jaja, ale z niezapłodnionych jaj wylęgają się samce. Także i samica założycielka z czasem składa coraz więcej niezapłodnionych jaj. Samców przybywa. Tegoroczne samice przestają być dziewicami.
Z nadejściem pierwszych przymrozków cała kolonia gnie. Z wyjątkiem młodych samic – zaopatrzonych w ciała tłuszczowe, umożliwiające przeżycie. Wyszukują ukrytych miejsc i przeczekują zimę.
Osy nie mają lekko
Życie osy dachowej nie jest lekkie. Są na przykład osy „kukułcze”, samice wkradają się do gniazda, zabijają „prawowitą królową” i składają swoje jaja. Robotnice opiekują się zupełnie innym gatunkiem. Pracują na cudze. Tak postępuje trzmielówka, a także chrząszcz o urokliwej nazwie: sąsiad dziwaczek (Metoecus paradoxus), zwany też natrętem.
Co by nie mówić, nawet życie osy dachowej jest ciężkie. Nalata się za pokarmem dla młodych larw. Jak nie zginie od packi, zwiniętej gazety lub nie utopi się w butelce czy zginie od trucizny, to do gniazda wniknąć może jakiś pasożyt i wykorzystać cudzą pracę. A jesienią gniazda się „rozpadają”, robotnice opuszczają gniazdo i jako bezdomne i nikomu już nie potrzebne szwendają się to tu to tam. U os prawie jak u ludzi. Albo odwrotnie. Przechodniu, ulituj się czasem nad uliczną osą…
Stanisław Czachorowski
Autor jest biologiem, ekologiem, miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem na Wydziale Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez