O ślimaku winniczku i poszukiwaniu drugiej połówki

2014-03-05 13:04:23 (ost. akt: 2014-03-05 14:29:03)
Ślimaki winniczki w miłosnym uścisku, obok widoczne znacznie mniejsze ślimaki bursztynki

Ślimaki winniczki w miłosnym uścisku, obok widoczne znacznie mniejsze ślimaki bursztynki

Autor zdjęcia: Stanisław Czachorowski

Ślimaki winniczki są obojnakami, mają gonady męskie i żeńskie (narządy płciowe męskie i żeńskie). W zakresie rozmnażania jest więc winniczek samowystarczalny. A mimo to łączy się w pary. Dlaczego?

Bo wymienia się materiałem genetycznym z innym osobnikiem, przez co zwiększa się różnorodność genetyczna – a co za tym idzie i fenotypowa – wspólnego potomstwa. Dzięki rozmnażaniu płciowemu zwiększa się różnorodność biologiczna na poziomie genetycznym. I to znacznie szybciej i w większym zakresie niż pojedyncze mutacje. Jeśli się głębiej zastanowić, to wszyscy jesteśmy GMO (genetycznie modyfikowanymi organizmami). Mimowolnie i nieświadomie ale GMO. Modyfikują się nawet obojnaki, tak jak właśnie ślimak winniczek.

Nasze dziedzictwo kulinarne


Ślimak winniczek (po łacinie Helix pomatia) przez zarobkowych zbieraczy bywa mylony z ginącym ślimakiem żółtawym (Helix lutescens). Na Warmii i Mazurach winniczek jest gatunkiem obcym, zawleczonym przez człowieka. W jakimś sensie był dawniej gatunkiem hodowlanym. To nasze dziedzictwo kulturowe (i kulinarne), w zasadzie w czasach dobrobytu całkiem zapomniane. A szkoda. Bieda i niedostatek bardzo przyczyniły się w dawnych czasach do kreatywności i poszukiwania nowych możliwości. W części warto wrócić do tego zapomnianego dziedzictwa. Umiarkowanie w konsumpcji nie tylko pomaga rozwiązać problem ze śmieciami, ale i kultywuje nasze historyczne korzenie.

Ślimaki w diecie cystersów


Co prawda zbieramy winniczki, ale z myślą o eksporcie do Francji. Jak już wspomniałem na naszym terenie to gatunek obcy (wcześniej nie występujący naturalnie). Do rozpowszechnienia winniczka w największym stopniu przyczynili się zakonnicy (głównie cystersi), którzy w średniowieczu hodowali te ślimaki w przyklasztornych ogrodach. W czasie biedy i długich postów ślimaki były konsumowane, bo zaliczano ich mięso jako potrawę postną. Średniowieczne posty przyczyniły się do dyspersji tego gatunku. Swoista symbioza i wzajemne uzależnienie gatunków. Teraz to zapomniane dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe regionu.

Trochę filozofii


Współcześnie człowiek jest również ekonomicznie samowystarczalny. Stąd może taka popularność singli? A mimo to szukamy dla siebie drugiej połówki. Miłość tkwi w nas gdzieś bardzo głęboko. Biolog może opisać dokładniej sens biologiczny i ewolucyjny, ale tym razem pozostańmy przy człowieku jako istocie społecznej, która bez innych ludzi żyć nie może. I nie chce. Tak jak dyspersja ślimaka winniczka bez średniowiecznych mnichów.

Wspólnota i praca zespołowa buduje świat, nawet jeśli w ukryciu pozostaje sens biologiczny i reprodukcyjny. Świat się zmienia, także za naszą sprawą. Sami wywołujemy te zmiany w środowisku, tak jak ostatnio dokuczliwe pogodowe skutki antropogenicznego ocieplenia klimatu w skali globalnej. Potem się musimy do nich przystosowywać. Nadążyć za zmieniającymi się warunkami… więc gatunki muszą się zmieniać, ewoluować już od momentu powstania życia na Ziemi. Jak rekombinować (się)? Mutacje i przypadkowe zmiany pojedynczych organizmów to proces powolny i długotrwały. Nie za sprawą samej selekcji „najlepiej dostosowanych” i pojedynczych mutacji zmieniana się świat. Wspólnotowość wpisana jest od początku w nasze istnienie i kreatywną ewolucję.

Rozmnażanie płciowe jest kosztowne, wymaga wysiłku i jest rozrzutne. Mam na myśli koszty biologiczne, ale jeśli kojarzy się komuś z aspektem społecznym, to bardzo dobrze. Doskonała ilustracja i trafna przenośnia. Dlaczego trwa rozmnażanie płciowe, skoro jest takie kosztowne? Bo umożliwia rekombinację i swoistą kreatywność genetyczną potomków. Zwiększa i znacznie przyspiesza różnorodność biologiczną. A to daje szybsze przystosowanie do środowiska, zwłaszcza zmiennego środowiska. Tak rozumiane genetyczne modyfikowanie pojawiło się więc bardzo dawno, na setki milionów lat przed człowiekiem. Nasze manipulacje z GMO są w jakimś sensie konsekwencją i rozwinięciem procesów naturalnych. Oczywiście jeśli uznamy ewolucję kulturową jako kontynuację ewolucji biologicznej.
Rozmnażanie bezpłciowe, które poprawniej byłoby nazywać pomnażaniem, jest tylko elementem, dobrym w warunkach stabilnych, niezmiennych. Nawet obojnaki się krzyżują. Są teoretycznie samowystarczalne, a szukają swojej drugiej połówki.

Niech więc zachętą i inspiracją do pracy zespołowej jak i do poszukiwań swojej, życiowej drugiej połówki, będą ślimaki winniczki w uściskach tak, jak na naszym zdjęciu. Nie muszą - chcą!

Stanisław Czachorowski
Artykuł pochodzi z blogu http://czachorowski.blox.pl/html

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

Zobacz również