Tereny wokół Lubawy są jakby stworzone do turystyki rowerowej. Niezłe drogi, do tego mało uczęszczane, tylko na głównych drogach musimy uważać na tiry.
Wyjeżdżamy z Lubawy ilicą Kupnera, kierując się do Lip, by następnie odbić z drogi nr 537 do Złotowa. Przejeżdżamy przez całą wieś, a po jej minięciu nadal trzymamy się szosy i zmierzamy na wprost. Od tego momentu możemy podziwiać piękny krajobraz, ale równocześnie wzniesienia dają się we znaki naszym mięśniom – pierwsza, większa górka czeka na nas od razu za miejscowością, a kolejne stopniowo wyłaniają się przed nami.
Wiatr we włosach
Pocieszająca jest myśl, że za każdym pagórkiem czeka na nas zjazd z wiatrem we włosach, a rozwijana przez nas duża prędkość również niewątpliwie wpisuje się jako atrakcja wycieczki. Docieramy do Wałdyk. W tej okolicy znajduje się sławne jeziorko Czerwona Woda. Według legendy utopić mieli się w nim wracający spod Moskwy Francuzi Napoleona zaskoczeni przez Prusaków. Woda po tym wydarzeniu zabarwiła się rdzawo już na stałe. Mijamy wieś oraz szkołę i pokonujemy szosą krótki odcinek. Nasz kolejny przystanek to Grabowo. Wieś poszczycić się może jednym z nielicznych w naszym województwie kościołów empirowych. Świątynię pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wzniesiono w latach 1806–1814, po czym przeszła ona wiele renowacji i przetrwała pożar. Obecnie, wyremontowana, znów zachwyca nas swoim wyglądem.
Strumyk owiany legendą
Pedałujemy cały czas na wprost, mijając we wsi kościół, na skrzyżowaniu również udajemy się prosto. Kierując się w lewo, gdy szosa łączy się z nieco większą, dojeżdżamy do końca miejscowości. Po swojej prawej stronie widzimy niebiesko-żółtą kapliczkę, a szlak wycieczki wiedzie nas przez pofałdowany teren prosto na bardziej ruchliwe skrzyżowanie z drogą nr 15. Jadąc na nim przed siebie, wjeżdżamy w Rożentalu. Z przepływającym przez wioskę strumieniem powiązana jest legenda. Jeden z polskich osadników musiał uciekać spod Kwidzyna przed karą śmierci z rąk Krzyżaków za poturbowanie swojego zakonnego prześladowcy. Dotarł do doliny róż (późniejszego Rożentala) i przeżył tu około dwóch lat, po czym Prusacy zabrali go do swojej osady. Pracował w niej u garncarza i, jak łatwo przewidzieć, zakochał się w jego córce. Po pewnym czasie zjawili się Krzyżacy – wielu ludzi zamordowano, część wzięto w niewolę, a domostwa spalili. Choć osadnikowi udało się przeżyć, jego żona zginęła, co zadecydowało o powrocie mężczyzny do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Ponownie zbudował chatę nad strumykiem, wśród innych zjeżdżających na ten teren ludzi, a gdy ktoś pytał go, jak ma na imię, odpowiadał, że Biedasz. Z czasem również strumyk, nad którym żył nazwano jego imieniem i nazwa ta zachowała się do dnia dzisiejszego. Czy było rzeczywiście tak, jak głosi podanie – trudno dziś powiedzieć.
Szusując z górki
Owa dolina róż poszczycić się może jednym z najbardziej malowniczych kościołów naszej gminy. Zbudowana w 1761 roku pw. św. Wawrzyńca drewniana świątynia utrzymana jest w stylu barokowym. Opuszczając Rożental, kierujemy się drogowskazami i wyjeżdżamy na "asfaltówkę" do Zielkowa. Jest to jeden z przyjemniejszych momentów naszej eskapady, gdyż cały odcinek pokonujemy szusując z górki wśród rolniczych pejzaży. Do wsi nie wjeżdżamy. Tuż przed nią widzimy kierunkowskaz: Iława na wprost, Byszwałd w lewo. Pędząc, mam wrażenie, że nie wyhamuję i trafię do miasta, lecz udaje mi się wykręcić w lewo. Mijając piękne krajobrazy, pedałuję rzadko uczęszczaną trasą do Kazanic. Mieści się tutaj jeden z najcenniejszych zabytków architektury na terenie gminy Lubawa — XIV-wieczny murowany, gotycki, jednonawowy kościół św. Jakuba Starszego, który mijamy przemierzając główną uliczkę wsi.
Optymistycznie
Na skrzyżowaniu odbijamy w lewo i po trzech kilometrach docieramy do Byszwałdu. Kolejny raz odbijamy w lewo i podążamy główną ulicą. Pomimo niewielkich utrudnień związanych z przebudową szosy, spokojnie możemy przejechać przez miejscowość, mijając drogowców. Wyjeżdżamy na trasę nr 15, gdzie próbując nie dać się zmieść tirom, spokojnie pedałujemy w dół, ku miastu. W tym miejscu widzimy przed sobą panoramę całej okolicy. Jeżeli, tak jak ja, próbujecie uciec przed koniecznością korzystania z ronda, odpowiednim wyjściem z sytuacji będzie odbicie w lewo za stacją paliw. Droga, choć wiodąca pod górkę, daje spokój ducha, wynikający z minimalnej liczby innych uczestników ruchu. Ulicą Grunwaldzką dojeżdżamy do centrum miasta, gdzie kończy się trasa naszej wycieczki.
Na mapie zaznaczyliśmy Lubawę. Aby zobaczyć całą trasę, kliknij w mapę szlaku obok.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez