Ten tekst poświęcam dwóm małżeństwom, które spoczywają na zarastającym lasem cmentarzu w Świerkocinie koło Olsztynka.
Co może być porywającego w brukowanej drodze? To że nadal istnieje i biegnie przez las. I że prowadzi do pięknego drewnianego domu.
Pomnik ze zdjęciem dziewczyny męczył mnie już od dawna. Męczył w tym sensie, że nie pamiętałem, czy stoi na cmentarzu w Różynce czy jednak jest to tylko jakiś senny zwid. Więc w końcu sprawdziłem, czy stoi.
Właściwie to nie wiem, dlaczego tak fascynuje mnie ten zerwany most na Łynie. Może dlatego, że przez lata prowadził do osady, którą pochłonął już las? Po prostu fascynuje i już. Jak bruk, który nagle pojawia się w lesie.
Tym razem moim celem jest "disnejowski" kościółek w leżącym 10 kilometrów na południe od Biskupca Raszągu. Naprawdę warto go zobaczyć, bo jest to świątynia pełna uroku i ogólnie przecudnej urody.
Do tej wyprawy sprowokował mnie film „Lincz” z niesamowitą rolą Wiesława Komasy, który opowiada o samosądzie we Włodowie. To wydarzenie wstrząsnęło Polską, bo pokazało, że obywatele nie mogą liczyć na swoje własne państwo.
Tym razem moim celem jest Guzowy Piec. Chcę tam zobaczyć drewniane chałupy. A za Naterkami chcę chwilę przystanąć przy przydrożnym grobie.
Bardzo lubię jeździć po szutrach. Kiedy słyszę chrzęst piasku pod oponami, to mam wrażenie, że rower ze mną rozmawia. Tym razem jednak wybrałem asfalt. Bo trochę czas mnie gonił.
Najstarszą w naszym regionie kapliczkę z Dobrąga (1601) zapisałem na mojej rowerowej liście do odwiedzenia jeszcze w czasach starej "16". Ale jakoś zawsze było nie po drodze. Aż w końcu droga się znalazła.
Kajny już od jakiegoś czasu zajmowały jedno z czołowych miejsc, które chciałem zobaczyć. No i w końcu się udało. Teraz czas na Dobrąg.
copyright © 2013-2024 Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5
Galindia Sp. z o. o. jest członkiem IAB Polska